środa, 29 maja 2013

Rozdział 6

W zakładce bohaterowie pojawiła się nowa postać. Pod rozdziałem czeka na was kilka informacji.

Rozdział 6

*Per. Jennifer*
Wstałam rano. Była godzina 9:30. Miałam piękny sen. Śniło mi się, że mieszkam obok chłopków z BTR i ich dziewczyn oraz, że ich wszystkich poznałam.
Wzięłam telefon do ręki i przeglądałam swoja listę kontaktów. Widniało tam 6 nowych numerów zapisanych kolejno jako: Bridget, Carlos, James, Kendall, Logan, Stella. Czyli to nie był sen. Ja naprawdę ich poznałam! Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Poleżałam jeszcze chwilę, aż w końcu wstałam i ogarnęłam się. Zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Z miską płatków z mlekiem usiadłam w salonie przed telewizorem. Po chwili pojawiła się Cat.
- Hej. – przywitała się.
- Hej.
- Wiesz może dziewczyny już wstały?1
- Nie, jeszcze nie. A co?
- Mam prośbę do Vic. Chciałabym pojechać do centrum handlowego. Za miesiąc jest ślub mojej kuzynki, a ja nie mam w co się ubrać. Pomyślałam, że skoro Vic jest tutejsza to oprowadzi mnie po fajniejszych sklepach.
- To poczekaj chwilę. Myślę, że zaraz powinna wstać.
Po schodach właśnie zeszła Megan.
- Hej laski.
- Hej.
- Jak leci?
- Spoko. Co masz taki humor?
- No bo Vic ma urodziny 25 maja i się zastanawiam nad urządzeniem dla niej jakiegoś małego przyjęcia niespodzianki. Na pewno byłoby jej miło. Co wy na to?
- Wydaje mi się to być dobrym pomysłem. Tylko trzeba dokładnie wszystko przemyśleć i ustalić kto i co robi.
Podzieliłyśmy się obowiązkami. Ja miałam zaprosić gości, a że robimy kameralną imprezę więc max. 20 osób. Cat miała udekorować wszystko i wybrać muzykę, a Meg przypadło zajęcie się jedzeniem.
Gdy zauważyłyśmy, że nasza przyszła solenizantka schodzi po schodach błyskawiczne zmieniłyśmy temat.
- Cześć wam. O czym rozmawiacie?
- O niczym szczególnym. Tak po prostu. Wspominamy wczorajszy dzień.
- Ja nadal nie wierzę, że mieszkam obok moich idoli. – westchnęła Cat.
- Nie ty jedna, ale to prawda. Teraz są naszymi sąsiadami.
- Dobra. Koniec tego gadania. Nie wiem jak wy ale ja zgłodniałam. – powiedziała Megan.
- Ja już zjadłam śniadanie, teraz wasza kolej. – odparłam. – Smacznego.
- Dziękujemy.
Atmosfera w naszym domu była naprawdę dobra. Każda z nas była szczęśliwa, wesoła i uśmiechnięta.
*Per. Cat*
- Vic mogę mieć do ciebie prośbę?- Jasne. O co chodzi?
- Niedługo jest ślub mojej kuzynki, a jak nie mam co na siebie włożyć. Pomyślałam, że skoro znasz Los Angeles ja własną kieszeń, to weźmiesz mnie oprowadzisz po jakiś dobrych sklepach.
- Pewnie, że tak. Chętnie ci pomogę. Tylko może spytajmy Jen i Megan czy nie chcą jechać z nami.
- To ja pójdę. – skierowałam się do salonu – Dziewczyny może miałybyście ochotę wyskoczyć ze mną i Jen na zakupy?
- Ja jestem trochę zmęczona więc dziś sobie odpuszczę. – powiedziała Meg.
- A ty Jennifer?
- Ja mam dziś lenia więc zostaje w domu. Może innym razem.
- Spoko. Nie ma sprawy. – wróciłam do kuchni, w której znajdowała się Victoria
- Dziewczyny nie jadą. – Oznajmiłam.
- To w takim razie my się zbieramy i w drogę.
- Ok. To skoczę tylko po torebkę.
*Per. Jennifer*
Cat i Vic wyszły z domu i pojechały do centrum handlowego, podczas gdy my siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy jakieś filmy. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć.
- Cześć. Nie przeszkadzam?
- Cześć Carlos. Nie, nie przeszkadzasz. Zapraszam do środka.
- Dzięki. – chłopak wszedł do naszego domu. – Cześć Megan.
- Cześć Carlos.
- Wpadłem z ważna misją.
- Jaką? - zapytałyśmy
- Wieczorem urządzamy ognisko i chcielibyśmy żebyście wpadły, jeśli w ogóle macie ochotę i czas.
- Z miłą chęcią przyjdziemy.
- To bądźcie o 19, ok?
- Jasne.
- To ja lecę. Pa.
- Pa.
*Per. Victorii*
Chodziłyśmy od sklepu do sklepu. Cat wybrała śliczną sukienkę, ale musiała sobie jeszcze kupić buty.
- Poczekasz tu na mnie chwilę? Muszę skoczyć do toalety. – spytała mnie przyjaciółka.
- Jasne.
- Ok. To ja zaraz wracam.
Rozglądałam się dookoła, aż moją uwagę przykuła cudna torebka w jednej z witryn sklepowych. Zaczęłam iść w tamtym kierunku, dopóki na kogoś nie wpadłam. Był to jakiś koleś, który wylał mi na bluzkę swojego shake’a czekoladowego.
- Gościu, czy ty chodzić nie umiesz?! Zobacz jak ja teraz wyglądam przez ciebie!
- Strasznie cię przepraszam. Nie zauważyłem cię. Naprawdę nie chciałem.
Spojrzałam na tego chłopaka. Był bardzo przystojny i miał powalający uśmiech.
- Spoko. Nic się nie stało. Jakoś to przeżyję. I tak w sumie nie lubiłam tej bluzki.
- Ale nie będziesz chyba chodziła z taka plamą?
- Akurat kupiłam fajny t-shirt więc zaraz pójdę się przebrać.
- Naprawdę jeszcze raz cię przepraszam.
- Dobra. Powtarzasz się. Mówiłam, że nic nie szkodzi. – uśmiechnęłam się ciepło do niego.
- Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić?
- A jak? – zapytałam zaciekawiona.
- Może dałabyś się zaprosić na kawę?

***************
Dam w punktach to będzie bardziej czytelne.
1. Dziękuję wam za 14 komentarzy pod ostatnią notką i za 1000 wejść. Jesteście niesamowici. :-*
2. Jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowych rozdziałach niech zostawi komentarz   
w zakładce "Informowani".
3. Co do kolejnego rozdziału pojawi się on wkrótce.
4. Zapraszam na mojego drugiego bloga, którego prowadzę z koleżanką.
5. Co do komentarzy na waszych blogach, teraz mam bardzo dużo na głowie, ale w sobotę nadrobię zaległości. 
6. Bardzo proszę o komentarze. Jak myślicie, czy Jen umówi się z Austinem?

środa, 22 maja 2013

Rozdział 5

Większość z was zgadła kogo zobaczyły, ale w sumie to nie było trudne ;-)



Rozdział 5 

*Per. Jennifer*
Zamarłyśmy z wrażenia. Przed nami stał Carlos z Big Time Rush.
- Cześć. W czym mogę pomóc? – chłopak zaczął mówić swoim anielskim głosem.
Nie wiedziałyśmy co powiedzieć. Pierwsza otrząsnęła się Megan i zaczęła za nas mówić.
- Cześć. Wczoraj się wprowadziłyśmy obok i pomyślałyśmy, żeby poznać nowych sąsiadów.
- Zgadza się. – teraz ja się obudziłam.
- A tu mamy taki mały prezent na powitanie. - wręczyłam mu ciasto.
- Dzięki wielkie. To bardzo miłe z waszej strony. Może wejdziecie do środka?
- Nie chcemy przeszkadzać. Z resztą przyszłyśmy się tylko przywitać. – Victoria też już wróciła do życia. W końcu nie codziennie spotyka się swojego idola.
- Nie będziecie przeszkadzać. A skoro przyszłyście się przywitać to nie tylko ze mną, a ze wszystkimi domownikami.
- Nie mieszkasz sam? – Cat widać też już normalnie funkcjonowała.
- Nie. Z trójka kumpli i dwójką dziewczyn kumpli. Chodźcie to ich poznacie. Zapraszam.
Weszłyśmy do środka. Ich dom był chyba jeszcze ładniejszy niż nasz.
- Ludzie ruszcie się. Mamy gości. – powiedział latynos.
- Kogo? – spytał Logan, po czym gdy nas zobaczył wstał z kanapy i podszedł do nas.
- Witam was w naszych skromnych progach. Jestem Logan i bardzo miło mi was poznać.
Muszę przyznać, to było miłe z jego strony.
- Dobra stary, nie popisuj się. Chodźcie dziewczyny poznacie resztę. – powiedział Carlos.
Podeszłyśmy bliżej a wszyscy wstali ze swoich miejsc, aby się z nami przywitać.
- To jest Kendall Schmidt. – zaczął przedstawiać Carlos – To jego dziewczyna Stella Theron. – wskazał na drobną brunetkę. – Dalej James Maslow z dziewczyna Bridget Robinson. Ten, który was tak powitał przy wejściu czyli Logan Henderson. A ja jestem Carlos Pena. A wy?
- Jestem Jennifer Lewitt, a to moje koleżanki: Megan Lively, Victoria Norman i Cat Raymond.
- Miło nam was poznać. – powiedział James.
- Nam również. – uśmiechnęła się Vic po czym wszyscy uścisnęliśmy sobie ręce.
- Dziewczyny wpadły nas poznać, bo się wczoraj przeprowadziły i przyniosły ciasto. I jeśli się nie mylę to czekoladowe, prawda? – spojrzał na nas Carlos.
- Prawda. – odpowiedziała mu Cat
- Same robiłyście, czy kupiłyście? – zainteresował się blondyn.
- Same piekłyśmy. Świeżutkie, prosto z naszego piekarnika. – Megan dodała od siebie.
- W takim razie lecę po talerzyki i spróbujemy tych pyszności. – Latynos zniknął za drzwiami kuchni po czym zaraz wrócił. Pokroił ciasto i każdemu wręczył jego porcję.
- Długo tutaj mieszkacie? – zaczęłam rozmowę.
- Właściwie to od niedawna. Mieszkaliśmy osobna, ale z przyczyn zawodowych się tu przeprowadziliśmy. – rzekł Kendall.
- Zespół musi się trzymać razem, co? – teraz odezwała się Megan.
- Skąd wiecie, że mamy zespół? – zdziwił się James.
- Oj proszę was. Jesteście bardzo popularni, a do tego my jesteśmy waszymi fankami. Ale spokojnie, nie będziemy się na was rzucać krzycząc, że chcemy wyjść za was za mąż.
Po tym jak to powiedziałam wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem. Nawet Stella i Bridget.
- Wiecie, ja nie miałbym nic przeciwko. A jakbyście nie wiedziały to ja jestem wolny i do wzięcia. – puścił do nas oczko Henderson.
- Znamy się kilkanaście minut, a ty już podrywasz nasze nowe sąsiadki. – bardziej stwierdził, niż zapytał Latynos.
- A co, nie wolno? Wolno. A do tego jakie ładne sąsiadki. – szatyn znowu zaczął się do nas uśmiechać.
- No wiesz co Logan… - Los dalej żartował z przyjaciela.
- Jakby co Carlos też szuka dziewczyny.
- Stary potrafię sam mówić i uwierz mi, że obejdzie się bez twojej pomocy.
Carlos cały czas był spokojny i nie wyglądało jakby złościł się na kumpla.
- Ok. Jak wolisz. Nie wtrącam się już.
- Czyli mieszkacie tu od niedawna? – Meg postanowiła zmienić temat.
- Tak. Jak wcześniej wspomniał Kendall mieszkaliśmy osobno, ale nasz menadżer stwierdził, że lepiej będzie, jak będziemy się trzymać razem. Dzięki temu będzie mu także łatwiej się z nami skontaktować. No i ma nadzieję, że skoro na plan, do studia itp. będziemy chodzić razem to nie będziemy się spóźniać, prawda Logan? – James spojrzał na kumpla.
- Przepraszam cię bardzo. Czy ty mi coś sugerujesz?
- Sugeruję, że dość często się spóźniasz.
- Nie prawda.
- Prawda. – odpowiedziała mu chórem reszta domowników.
- Ostatnio przez ciebie spóźniliśmy się na wywiad piętnaście minut. – James nie ustępował.
- Oj tam, Każdemu się zdarza.
- Ale tobie wyjątkowo często.
- Dobra chłopaki, koniec tej dyskusji. Wątpię, żeby dziewczyny chciały słuchać waszych kłótni. – przywołał ich do porządku Kendall.
Posiedziałyśmy jeszcze trochę u nich. Rozmawiałyśmy z nimi i z ich dziewczynami. Muszę przyznać, że Stella i Bridget są naprawdę miłe. Chłopaki oczywiście też. Na koniec wymieniliśmy się numerami telefonów i wróciłyśmy do domu.
- Dziewczyny, uszczypnijcie mnie, bo chyba śnię. Właśnie poznałyśmy BTR. – zaczęła się cieszyć Vic. – Chociaż nie, jak to sen nie chcę się budzić.
To w cale nie był sen i to było najfajniejsze. Tego dnia nie zapomnę nigdy. 

*************** 
Bardzo proszę was o komentarze. Dzięki temu mam motywację do pisania :-)
Jeśli ktoś chce na bieżąco wiedzieć o nowych rozdziałach niech napisze w zakładce informowani :-)

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 4



Zapraszam na wspaniałego bloga mojej koleżanki. Świetnie pisze i zasługuje na więcej czytelników i komentarzy.

Rozdział 4

Obudziłam się rano i rozejrzałam dookoła. Wszystkie spałyśmy w salonie. Widocznie wczoraj byłyśmy bardzo zmęczone, skoro nawet nie doszłyśmy do swoich pokoi. Popatrzyłam się na zegarek. Wskazywał godzinę jedenastą. Nie budząc dziewczyn poszłam do swojego pokoju. Wybrałam sobie ciuchy i załatwiłam poranną toaletę. Zeszłam z powrotem na dół. W salonie spała już tylko Cat. Weszłam do kuchni, gdzie zastałam Victorię.
- Hej.
- Hej. Jak się spało?
- A dziękuję, nie najgorzej. Kanapa muszę przyznać, że jest nawet wygodna.
- Chyba pierwsza wstałaś?
- Tak, ale niewiele przed wami. A tak w ogóle, gdzie jest Megan?
- Poszła na górę. Robię kawę też chcesz?
- Jasne.
Zrobiłyśmy sobie śniadanie i usiadłyśmy przy stole. W tym czasie weszła do kuchni Meg. 
- Dzień doberek miłym paniom. Widzę, że jest śniadanko i kawka. Na sam widok jestem głodna.
- Po pierwsze: cześć. Po drugie: coś ty taka wesoła dzisiaj?
- A tak jakoś bez powodu. Po prostu jak na razie jest super. Mam piękny dom, świetne kumpele. Czego chcieć więcej?
- Faceta? – zapytała Vic.
- Jak na razie jestem niezależną singielką i dobrze mi z tym.
- Popieram ją. – odezwałam się.
- No dajcie spokój dziewczyny. Nie mówcie mi, że nie macie nikogo na oku.
- Aktualnie nie.
- Ja też nie.
- Nie da się z wami pogadać.
- Ej. – powiedziałyśmy równocześnie i zaczęłyśmy się śmiać.
- Nie dziwi was, że Cat tak długo nie wstaje? – spytała Meg.
- No może trochę. Trzeba by ją obudzić.
- Ja to załatwię. – wstałam od stołu, chwyciłam dwie patelnie i wparowałam do salonu, uderzając nimi jedna o drugą. Cat aż spadła z kanapy.
- Co, gdzie, jak, kiedy, gdzie się pali? – zapytała zdezorientowana dziewczyna, a Meg i Vic o mało nie posikały się ze śmiechu.
- Trzeba wstawać śpiochu. – zaczęłam mówić jak jej matka - Południe, a ty jeszcze w piżamie. Tego się po tobie nie spodziewałam młoda damo. Zawiodłaś mnie. A teraz marsz na górę doprowadzić się do porządku i potem schodź na śniadanie, ale już. – teraz to ja sama zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam mamo. – teatralnie westchnęła. – To już się więcej nie powtórzy.
Wróciłam do kuchni, gdzie dziewczyny krztusiły się ze śmiechu. Po chwili pojawiła się także Cat.
- Witamy śpiącą królewnę. Czy życzy sobie pani kawę? – Vic mówiła jak jakiś gościu ze średniowiecza.
- Poproszę. Do tego dwie kanapki z szynką i ogórkiem. – popatrzyłyśmy na nią ze zdziwieniem.
- No przecież żartuję. Sama potrafię sobie zrobić śniadanie. Jestem dużą dziewczynką.
Posiedziałyśmy sobie tak, trochę plotkując, aż zeszło do godziny trzynastej.
- Dobra laski, jakie plany mamy na dziś? – spytała nas Cat.
- Może pochodzimy sobie po sklepach? – zaproponowała Meg – Chętnie odświeżyłabym sobie swoją garderobę.
- Nie najgorszy pomysł.- powiedziała Vic.
- W sumie może być, ale nie mam dziś za bardzo ochoty łazić po sklepach. Może wymyślimy coś innego? – zaproponowałam.
 Popieram Jen. Też nie mam dziś nastroju na zakupy więc może innym razem? – wsparła mnie Cat.
- No ok. Nie ma sprawy. To co w takim razie robimy?
- Zastanawiałam się – powiedziałam – kto mieszka obok nas. Wiesz coś o tym Vic?
- Z tego co słyszałam, to ten dom po lewo jest na sprzedaż. Mieszkali tu jacyś starsi ludzie, ale się wyprowadzili, a dom stoi teraz pusty.
- A ci co mieszkają po prawo?
- O nich niestety nie wiem nic.
- Co wy na to żeby ich poznać? – zapytałam
- Co masz na myśli mówiąc „poznać”? – Megan widocznie zainteresowała moja propozycja.
- Nie możemy przecież tak po prostu do nich pójść. – dodała od siebie jak na razie cicho siedząca Cat.
- No fakt. O tym nie pomyślałam.
Zapanowała cisza i wszystkie próbowałyśmy coś wykombinować.
- Wiem co zrobimy! – Krzyknęłam, aż dziewczyny podskoczyły na swoich miejscach.
- Dawaj pomysł. – ciągnęła mnie za język Cat.
- Upieczemy ciasto.
- Ciasto? Serio? A jak to niby miało by nam pomóc? – Megan nie wiedziała o co mi chodzi.
- Zrobimy ciasto i pójdziemy do nich z nim, mówiąc, że to taki powitalny prezent od nowych sąsiadów. Przy okazji wybadamy sprawę i zorientujemy się co to za ludzie.
- Nie głupie. Ja wchodzę. – Meg podzielała mój pomysł.
- Ja też się przyłączam. – Cat się uśmiechnęła.
- Jak wszyscy to i ja. – dołączyła się Vic.
- W takim razie: do robienia ciasta marsz.
- Ok, ale w ogóle co upieczemy? – zadała nam pytanie Megan.
- Może ciasto czekoladowe. Kto nie lubi czekolady? – Victoria miała rację.
- No to w takim razie bierzemy wszystko co potrzebne i do roboty dziewczyny. – powiedziałam.
- Tak jest kapitanie.
W tym domu cały czas się śmiejemy. Ale co się dziwić, dobre towarzystwo = dobra zabawa.
Gdy ciasto było gotowe, ubrałyśmy się. Ja, MegVicCat wyszłyśmy z domu i kierowałyśmy się do naszych sąsiadów.
Zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę poczekałyśmy na gospodarza. W to co później zobaczyłyśmy, nie mogłyśmy uwierzyć.

*************** 
Dziękuję za wszystkie wasze komentarze. <3 A teraz zgadujcie: co tak zdziwiło dziewczyny? Odpowiedzi w komentarzach :-)

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 3

Dziękuję wam za ponad 360 wejść, 4 obserwatorów i 10 komentarzy pod ostatnim postem. Dopiero zaczynam, a tu już takie efekty. Nawet nie wiecie jakie to jest dla mnie ważne. Rozdział jest taki średni, ale od kolejnego akcja się już będzie powoli rozkręcać i mam nadzieję, że będzie ciekawszy.




Rozdział 3 

Rozpakowałyśmy się i potem się przebrałyśmy. Postanowiłyśmy zgodnie, że zrobimy sobie takie piżama party, we czwórkę. Ja założyłam moją ulubioną piżamę, a VictoriaMeganCat swoje.
- To jak laski, gotowe? – zapytała nas Vic wychodząc z kuchni z Megan z jedzeniem i piciem.
 Gotowe! – odpowiedziałyśmy z Cat.
Uwaliłyśmy się wszystkie na podłodze w salonie. Znałyśmy się bardzo krótko, ale nie czułyśmy się w swoim towarzystwie wcale krępująco. Powiedziałabym nawet, że wręcz przeciwnie.
Włączyłyśmy sobie jakąś komedię w telewizji i zajadałyśmy się pizzą, którą przed chwilą przyniósł dostawca. Po skończonym seansie zaczęłyśmy rozmawiać.
- To co może niech każda powie coś o sobie? Będziemy miały okazję się lepiej poznać i dowiedzieć się czegoś o sobie. – zaproponowałam,
- Mi pasuje. To która zaczyna? – spytała Megan.
- Może Cat? – Victoria popatrzyła na dziewczynę.
- Ok. W takim razie zaczynamy, ale ostrzegam, że moja historia życiowa nie jest zbyt ekscytująca.
- Jakoś to przeżyjemy. Nie martw się. – puściłam jej oko.
- No to jak wiecie nazywam się Catherine Raymond, ale nie lubię swojego imienia więc wolę jak ludzie mówią na mnie Cat. Mam 20 lat. Wcześniej mieszkałam w Denver. Przyjechałam do LA, aby zacząć nowe życie. Lubię oglądać horrory. Tak, wiem, że to dziwnie brzmi, że dziewczyna lubi horrory. A najlepiej się je ogląda z jakimś przystojniakiem. – wszystkie wybuchłyśmy niepochamowanym śmiechem. – Lubię też słuchać muzyki, fotografować i kocham ciasta kokosowe. – i znowu zaczęłyśmy się śmiać.  – ok. Teraz twoja kolej Jennifer.
- Jakbyście nie wiedziały jestem Jennifer Lewitt, ale możecie mi też mówić Jen. Pochodzę z Dallas i mam 20 lat. Przyleciałam tu, aby coś zmienić w swoim życiu, by przestało być taka monotonią. Lubię komedie romantyczne, i ile razy bym nie oglądała „Titanica”, to zawsze ryczę.
- Tak, nareszcie nie jestem jedyna. – ucieszyła się Vic, a my dzisiaj po raz kolejny zaczęłyśmy się śmiać.
- Uwielbiam słuchać muzyki i tańczyć. Po prostu kocham to robić. Chciałabym w przyszłości być profesjonalną tancerką i choreografką. To tyle o mnie. Megan twoja kolej.
- No to będzie się działo. – dziewczyna zatarła ręce. – Uwaga, zaczynam. Jestem Megan Lively, ale jak chcecie nazywajcie mnie też Meg. Póki co mam 19 lat na karku, ale w sierpniu się to zmieni. Urodziłam się w Nashville i do tej pory tam mieszkałam. Przeprowadziłam się do tego miasta, by zapomnieć o przeszłości. Jeśli mówimy o filmach to najbardziej lubię komedie. Jak chyba wszyscy kocham słuchać muzyki. Lubię też chodzić po sklepach i ogólnie kocham modę. W przyszłości chciałabym być projektantką. Victoria, tylko ty zostałaś. Dajesz.
- No dobra, skoro chcecie. – nagle zmieniła głos na bardzo podobny do głosów potworów w bajkach dla dzieci – Przygotujcie się na niezapomnianą opowieść o zwykłej dziewczynie. Z wrażenia wam buty pospadają. – nie wytrzymałyśmy i nie wiem, który już raz dzisiaj znów wybuchłyśmy śmiechem.
-Dobra, teraz na poważnie. Jestem Victoria Norman, ale mówcie mi też Vic. Mam 20 lat i mieszkam w Los Angeles od urodzenia. Moi rodzice dostali pracę w Nowym Jorku i albo mogłam wyjechać z nimi albo tu zostać. Wybrałam to drugie. Postanowili więc kupić mi tu dom. Jeśli chodzi o filmy, bo widzę, że każda o nich mówi to chciałabym dodać, że lubię komedie, więc Meg szykuj się na maraton
- Dla mnie nie ma problemu. – powiedziała z uśmiechem Megan.
- W przyszłości nie jestem pewna czym się zajmę. Rodzice by chcieli bym poszła w ich ślady i była jakąś bizneswoman, ale to zdecydowanie nie dla mnie.
Dalej rozmawiałyśmy sobie na luźne, typowo babskie tematy. Przerwał nam dzwonek mojego telefonu. To była mama.
- Cześć córciu. Dzwonie by zapytać co u ciebie. Jak dom?
- U mnie wszystko w porządku, a dom jest przecudny.
- To się bardzo cieszę, że tak ci się tam spodobało. Nie zajmuję ci czasu, bo pewnie jesteś zajęta. Zadzwonię kiedy indziej, to sobie dłużej pogadamy. Trzymaj się. Pa.
- Pa mamuś.
Wróciłam do dziewczyn do salonu.
- Jen, a co to był za dzwonek twojego telefonu.
No tak. Teraz się nasłucham jaka to ja jestem dziecinna bo słucham BTR.
- Ty był refren piosenki „Windows down” zespołu Big Time Rush.
- O matko, wiedziałam, że skądś to znam. – aż podskoczyła Meg.
- Znacie ich? – spytałam niepewnie.
- Pewnie. Dziewczyno jak można ich nie znać? Ich serial jest przezabawny, a piosenki po prostu boskie. – odpowiedziała mi Cat.
- Mają ogromny talent i do tego ogromny szacunek dla innych. Kochają swoich Rushers i pokazują im, a raczej nam to na każdym kroku. – dopowiedziała Vic.
- I nie są kolejnymi wylansowanymi gwiazdeczkami, które zdobywają sławę przez kolejne skandale. – zakończyła ich mowę Meg.
- Wow. Bałam się, że mnie wyśmiejecie, a tu taka miła odmiana. Macie rację. LA to wyjątkowe miejsce.
- Tak, to prawda. – szturchnęła mnie Vic.
- Dziewczyny, dosyć tego siedzenia. Poróbmy coś.
- Co proponujesz? – Cat na mnie spojrzała.
- Znacie bitwę na kłamstwa?
- Jasne. – odpowiedziały chórem.
- Proszę,  jaka zgodność. Dzięki temu dowiemy się o sobie więcej. Ja na początek mogę być kłamcą. No to zaczynamy: mój ulubiony kolor to żółty.
- Kłamca.
- Ok. To dalej. Kocham jeść pomarańcze.
- Prawda.
- Przykro mi, ale to kłamstwo.
Grałyśmy tak do późna aż wreszcie usnęłyśmy. 

***************
Bardzo was proszę o komentarze, bo są one dla mnie naprawdę ważne. Głosujcie dalej w ankiecie, póki można. 
I jeszcze jedno: jeśli ktoś chce wiedzieć na bieżąco o dodawaniu nowych rozdziałów zapraszam do zakładki informowani.