niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 19

Rozdział 19

*Per. Carlosa*
Zobaczyłem tego całego Austina z jakimiś ludźmi. Zapewne to byli jego znajomi. Trochę dziwne towarzystwo na pierwszy rzut oka, ale o gustach się w końcu nie dyskutuje. Gdy tamci kolesie odeszli. Austin również uciekł z pola mojego widzenia. Tak więc poszedłem dalej załatwiać swoje sprawy. Chodziłem pół dnia bez celowo po galerii zastanawiając się nad prezentem dla Vic. Nic mi konkretnego nie przychodziło do głowy. Aż w końcu ujrzałem coś odpowiedniego dla niej w jednej z witryn sklepowych. Miejmy nadzieję, że się jej spodoba.

*Per. Jamesa*
Wszyscy szykowali potrzebne rzeczy na urodziny Vic. Niby to kameralna impreza, ale głupio b y było gdyby coś nie wypaliło. Ja na szczęście nie miałem dużo do roboty. Ozdoby do dekoracji były już kupione. Wystarczyło tylko w dniu święta naszej jubilatki udekorować nimi dom. Ja sam zaś snułem się bez powodu po całym domu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Megan mi pomogła i to nawet bardzo, ale to i tak nie sprawi, że w jeden dzień wszystko będzie jak dawniej. Muszę przestać w końcu się tym przejmować, pomimo, że to strasznie trudne.

***dzień imprezy***

*Per. Vic*
Cat od rana ciągnęła mnie po mieście. Nawet śniadania mi nie dała zjeść i pewnie gdyby nie moja prośba to gotowa była zabrać mnie ze sobą na ten szalony dzień w niezwykłym stroju - piżamie. Latałyśmy z miejsca na miejsce. Stwierdziła, że potrzebny nam dzień piękności. Trochę nie moje klimaty, ale jestem w stanie się poświęcić. Trochę mi było przykro bo dziś są moje urodziny i liczyłam, że dziewczyny o nich pamiętają. Nie chodzi mi tu o prezenty ani o tory, tylko o pamięć i życzenia. A tu nic.
Najpierw poszłyśmy do manicurzystki, potem do kosmetyczki, kolejnie do fryzjera, a na końcu na zakupy. Cat uparła się, że musimy sb kupić nowe kiecki. Gdy już sobie je upatrzyłyśmy moja przyjaciółka nie pozwoliła mi jej zdjąć i kazała wrócić  w niej do domu. Kompletnie nie rozumiałam o co jej chodziło.

*Per. Megan*
Od rana w naszym domu panował zgiełk. Najpierw rano brechtałyśmy się jak Cat poganiała jubilatkę i co mało nie wyszły z domu w piżamach. Do tego Cat powiedziała, że Vic je za wolno śniadanie, więc stwierdziła, że nakarmi ją to będzie szybciej. Skutkiem tego było to, że wepchnęła jej całą kanapkę do buzi. Nie wytrzymałyśmy z Jen i zwijałyśmy się ze śmiechu. Po wyjściu dziewczyn przyszli chłopaki razem ze Stellą. Logan majstrował coś przy głośnikach, Jen, Kendall i Stella krzątali się w kuchni kończąc jedzonko na imprezę, a ja, James i Carlos dekorowaliśmy dom. Dookoła było pełno serpentyn i balonów. Wyglądało to całkiem przyzwoicie. Gdy uwinęliśmy się ze wszystkim byliśmy dumni ze swojej pracy. Czekaliśmy tylko na dziewczyny. Gdy Cat wysłała mi esa z treścią, że zaraz będą powiedziałam do wszystkich:
- Ludzie, dziewczyny zaraz tu będą. Gasimy światło i chowamy się!
Po chwili było słychać auto na podjeździe. Gdy Viv weszła do domu wszyscy krzyknęli "Niespodzianka!". Vic była nieźle zaskoczona.

*Per. Victorii*
Gdy wreszcie wróciłyśmy do domu byłam padnięta. Marzyłam aby położyć się na swoim łóżku i pójść spać. W domu było ciemno jakby nikogo nie było. Gdy weszłam i zapaliłam światło moi przyjaciele krzyknęli "Niespodzianka!". Byłam mega zaskoczona. Myślałam, że zapomnieli, a oni po prostu chcieli mi urządzić imprezę niespodziankę. Byłam prze szczęśliwa. Do tego całe zmęczenie przeszło. Gdy wszyscy złożyli mi życzenia i dali prezenty zaczęła się zabawa. Tańczyliśmy w najlepsze póki nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Jen poszła otworzyć. Z korytarza usłyszałam znajomy mi głos. Nie myliłam się. To był Austin.
- Hej jubilatko. Wszystkiego naj. - podszedł do mnie, przywitał się, uśmiechnął a następnie złożył mi życzenia i  wręczył prezent. Jak się potem okazało dziewczyny go zaprosiły. Byłam im za to dozgonnie wdzięczna.

*Per. Carlosa*
Gdy bawiliśmy się w najlepsze okazało się, że ktoś przyszedł. Był to zapewne ten "znajomy Vic". Tak jak przeczuwałem był nim ten cały Austin. Głupio się szczerząc podszedł do Vic i zaczął składać jej życzenia. Wkurzył mnie ten gość. Tak bez powodu. I to było najdziwniejsze.

*Per. Victorii*
Przyjęcie było niesamowite. Prawie cały czas tańczyliśmy. Ja najwięcej czasu spędzałam z Austinem, co nie znaczy, że innych olałam. Tańczyliśmy w najlepsze: ja i Austin, Kendall ze Stellą, Logan z Cta, a reszta czyli Jen, Meg, Carlos i James siedziała i o czymś rozmawiała. W końcu zmęczona wyszłam na chwilę do ogrodu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
- No i jak ci się podoba impreza? - spytał mnie mój partner taneczny, który przyszedł tu za mną tak, że go wcale nie słyszałam.
- Jest niesamowita. Jesteście cudowni, że to zorganizowaliście.
- Właściwie, to ja nie miałem z tym nic wspólnego. Dostałem zaproszenie i stwierdziłem, że muszę przyjść. Reszta natomiast odwaliła kawał dobrej roboty.
- To prawda. A tort kokosowy był przepyszny. Aż mam ochotę zjeść jeszcze kawałek. - rozmarzyłam się.
- To jedź. Jeszcze trochę zostało.
- Nieeee. Jak zjem to utyję. A ja jestem za leniwa na ćwiczenia odchudzające.
Austin się ze mnie zaśmiał.
- Jeśli chodzi o mnie, to sądzę, że po jednym kawałku ciasta nie utyjesz.
- No niech ci będzie. Na twoją odpowiedzialność idę po kolejny kawałek. Ale jak utyję będzie na ciebie. - zaśmiałam się.
- Zgoda. Jakoś to przeżyję. - odpowiedział rozbawiony.
Gdy miałam odchodzić zatrzymał mnie.
- Vic? Mogę ci coś powiedzieć?

***************
No i jak wam się podoba? Powoli akacja zaczyna się rozkręcać i mogę wam obiecać, że w kolejnych rozdziałach będzie jeszcze ciekawiej.
8 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ :D

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 18

Rozdział 18

*Per. Kendalla*
Od rana siedzieliśmy u dziewczyn, aby ustalić wszystko co do urodzin Vic. Jednak nie było nam to dane, gdyż przyszła jubilatka była wśród nas i nie zamierzała się ruszyć. A co do Jamesa: chyba już mu trochę lepiej. Wciąż jeszcze sporo mu brakuje do jego wcześniejszej "normalności" jednak ważne jest, że nie siedzi sam zamknięty w pokoju i odcięty od świata.
- Wiecie co? - odezwała się Cat - Pić mi się chce. Vic może przyniosłabyś nam coś? Np. sok pomarańczowy. A nie, czekaj: już nie ma soku. Może skoczysz do sklepu i kupisz?
- Nie trzeba. Byłam wczoraj na zakupach i pomyślałam o tym. - uśmiechnęła się Vic.
- Suuuuuuuuuper.
- A ja bym zjadł Skittelsy. - powiedział od czapy Carlos.
- Tego chyba nie mamy. - odparła Vic.
- To idź i kup. - Vic dziwnie się spojrzała na Cat. - No wiesz, to nasi goście w końcu. Gościom sie nie odmawia, nie?
- No niech wam będzie. Ale to tylko dlatego, że mam dobre serce, choć samej nie chce mi się iść.
- To ja pójdę z tobą. W końcu sam chciałem te Skitellsy.
Gdy w końcu wyszli z domu zajęliśmy się planowaniem. Dziś jest środa, a impreza ma być w sobotę. Niewiele czasu, ale zdążymy, tym bardziej, że będzie tylko 10 osób, ze względu, żenie znamy znajomych Vic. Będziemy my we czwórkę, Stella, dziewczyny, jubilatka i jakiś jej nowy znajomy. Nie wiem co to za jeden, ale to nie moja sprawa.

*Per. Carlosa*
Szliśmy do tego sklepu i całą drogę się śmialiśmy. Jakby nam nagle coś odbiło. Muszę przyznać, że Vic ma bardzo ładny uśmiech. Ogólnie to bardzo ładna i fajna dziewczyna. Gdy wracaliśmy zaczepił ją jakiś gość.
- Cześć Vic.
- Cześć Austin. Co tu robisz.
- Idę do kumpla. A ty?
- Wracam ze sklepu z przyjacielem.
Przyjacielem? Jak miło to usłyszeć.
- A tak w ogóle poznajcie się: Carlos to Austin Wilson, Austin to Carlos Pena.
Podaliśmy sobie ręce i przywitaliśmy się.
- Jakoś ostatnio się nie odzywałaś. Coś się stało?
- Miałam dużo na głowie i tyle.
- Ale wszystko w porządku?
- Jasne.
- Może spotkamy się jutro? Co ty na to?
- Świetny pomysł.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale ten gość działał mi na nerwach troszeczkę.
- Vic, nie chcę wam przeszkadzać, ale pewnie się już o nas martwią, czemu tak długo nie wracamy. - powiedziałem.
- Wiesz, masz rację. Lecimy. Pa Austin.
- Ok. To zadzwonię później. Pa Vic. Cześć Carlos.
- Cześć.
Gdy wróciliśmy spędziliśmy resztę dnia razem z innymi. Było naprawdę miło.

*Per. Victorii*
Fajnie, że spotkałam dziś Austina. Trochę mi było głupio, że się tak długo nie odzywałam do niego. Ale na szczęście wszystko było ok. Bardzo go polubiłam. Gdy tak o nim myślałam, zadzwonił telefon. Okazało się, że to właśnie on.
- No hej. Nie przeszkadzam?
- Nie, coś ty.
- To jak, dalej masz ochotę się ze mną spotkać, czy jednak stwierdziłaś, że jestem zbyt namolny?
- Nie jesteś ani trochę namolny.
- Serio?
- Serio.
- To jak z tym spotkaniem?
Czułam, że uśmiecha się do telefonu. Z resztą ja robiłam to samo. Umówiliśmy się na następny dzień, a ja już nie mogłam się doczekać.

*Per. Carlosa*
Siedzieliśmy już w naszym domu, wszyscy w salonie. Stella właśnie też dopiero co wróciła od rodziców. Gdy dowiedziała się o tej całej sprawie z Jamesem stwierdziła, że Bridget nie była wystarczająco dobrą i ładną dziewczyną dla Jamesa. Powiedziała, że nie ma się niczym przejmować. Dużo to ona nie pomogła. Ale co się dziwić. Jest w szczęśliwym związku z Kendallem więc ciężko jej się wczuć w sytuację Jamesa.
- Możecie mnie i Stellę wtajemniczyć w sprawę urodzin Vic? - spytałem.
- A więc - zaczął Logan - Ma być 10 osób, nasza piątka, dziewczyny u jakiś znajomy Vic.
Znajomy. Miałem tylko nadzieję, że nie chodzi o tego Austina. Nie wiem czemu jestem na niego taki cięty. Przecież nic mi nie zrobił.
- Cat zabierze Vic na ten czas z domu, żeby nasza jubilatka niczego się nie domyśliła. James, Megan i ty zajmiecie się dekoracjami. Ja przygotuję muzę, Kendall, Stella i Jennifer przygotują coś pysznego na ząb.
- Ok. Ao której wszystko ma być gotowe?
- Ok 18.
- Spoko, damy radę.
- Pewnie, że dam. - uśmiechnął się Logan.
Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś durny film w telewizji. Logan jak zwykle się brechtał bo to komedia. Kendall i Stella siedzieli przytuleni do siebie, a James tępo wlepiał swój wzrok w telewizor, ale myślami był gdzieś indziej. Miałem tylko nadzieję, że nie myśli o Bridget, ale pewnie i tak się myliłem.
- Wiecie, ja już jestem trochę zmęczony. Pójdę do siebie. Dobranoc.
- Dobranoc Carlos.
Wszedłem do pokoju i zapaliłem światło. Po skorzystaniu z łazienki położyłem się do łóżka. Cały czas myślałem o tym gościu, którego dziś poznałem. Wydaje mi się być jakiś znajomy. Kogoś mi przypomina. Tylko nie wiem kogo.
Nie będę się wcinał pomiędzy nich. Nie jestem taki. Podczas tych moich rozmyślań usnąłem.
Następnego dnia postanowiłem pójść po jakiś prezent dla Vic. To co zobaczyłem po drodze trochę mnie zaskoczyło.

***************
No i jak się podoba? Trochę nudny, ale dalej postaram się aby było ciekawiej :)
8 KOMENTARZY = KOLEJNA NOTKA :D