czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 10



Rozdział 10

*Per. Jennifer*
Samo południe. Żar leje się z nieba. Idealna pora na trochę odpoczynku przy basenie ze znajomymi. Właśnie ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to byli nasi goście. Weszli do środka i rozglądali się mówiąc, że to bardzo duży dom. Ja, Cat, Meg i Vic oprowadzałyśmy ich i pokazałyśmy większość pomieszczeń. Najbardziej zainteresował ich nasz pokój muzyczny.
- Wow, ale macie tutaj sprzęt. – odezwał się Kendall.
- Zgadzam się? Czemu my takiego nie mamy? – jęknął z niezadowoleniem Carlos.
- Nie no, zazdroszczę wam tego miejsca. – powiedział James – Zobaczycie, kiedyś się tu do was włamie, żeby tu popracować i…
- To ja wbijam z tobą. – przerwał jego wypowiedź Logan z wytrzeszczem na twarzy.
- A mógłbyś mi nie przerywać w połowie zdania? – spytał z –pretensjami Maslow.
- Teoretycznie mógłbym, ale tego nie zrobię. Co innego gdybyś był piękną kobietą np. jak nasze sąsiadki.
Wydawało mi się, że mrugnął w stronę Cat. Muszę im się bardziej przyjrzeć. Jeśli w najbliższym czasie się nie zejdą, to obiecuję, że sama ich zeswatam.
- Przepraszam cię bardzo Logan, ale jakbyś nie zauważył to właśnie ja gram tego przystojnego w serialu.
- Właśnie, grasz.
- Nie obrażaj mi chłopaka, co? – wtrąciła się Bridget – Dla mnie jest idealny. I najważniejsze jest tylko mój.
- A bierz go sobie. Kto by go chciał?
- Ej, ja mam uczucia. – oburzył się James.
- Dość. 0 przerwał ich kłótnię Kendall – Czy chociaż przez jeden dzień nie możemy wytrzymać bez żadnych kłótni, sporów i wszelkiego rodzaju nieporozumień? Serio to jest dla was takie trudne? Do tego teraz jesteśmy w gościach więc moglibyście się zachowywać.
- Ma rację. – odezwał się Henderson.
- No wiem, że ma rację. To co? Zgoda?
- Zgoda.
- A co do tego pokoju jeśli chcecie coś nagrać czy coś, to śmiało , zapraszamy kiedy tylko chcecie. – zaproponowałam.
- Mówisz poważnie? – spytał jak dotąd milczący Carlos.
- Pewnie. Nie mamy nic przeciwko. – potwierdziła moje słowa Vic.
- Dzięki wielkie. Na pewno kiedyś skorzystamy. – powiedział Schmidt.
- Nie chcę nic mówić, ale na dworze jest piękna pogoda, a my zamiast siedzieć na leżakach stoimy tu. – odezwała się Meg.
- Masz rację. Nad basen kierunek marsz. – zarządził James. .
Usiedliśmy  sobie przy chłodnej wodzie, w której delikatnie zanurzyliśmy nogi. Ja, Meg, Vic, Cat, Stella i Bridget miałyśmy na sobie stroje kąpielowe, które według chłopaków na nas bosko.
Cały czas widziałam jak Logan przygląda się Cat. Ona również co chwila na niego zerkała. Ciągnęło ich do siebie. Cat nie należy do nieśmiałych osób i jak już zauważyłam Logan też nie. Mają podobne charaktery i zainteresowania, po prostu pasują do siebie. Zobaczymy co z tego wyniknie.
- Wiecie, pójdę d kuchni po coś do picia. Wam też przynieść? – odezwała się Vic. Wszyscy przystali na jej propozycję.
- Dobra, skoro jej nie ma to posłuchajcie. – zaczęłam mówić.
- Chcesz ją obgadywać? – spytał James.
- Nie. Nigdy w życiu. Ale mam wam coś ważnego do zakomunikowania.
- A więc słuchamy. – znów odezwał się Maslow.
- Za tydzień są urodziny Victorii. Robimy dla niej taką kameralną imprezę i fajnie y było gdybyście wpadli.
- Jasne, z chęcią. – powiedział Kendall.
- Dobra, Vic wraca. Nie było tematu. – szepnęłam.
- O czym gadacie? – zapytała sama zainteresowana.
- O niczym.
- Aha.
Siedzieliśmy tak przez moment w ciszy, którą przerwał Logan.
- Coś za cicho tu jest, wiecie?
- Co proponujesz? – spytała Cat.
- Będziemy tak cały dzień siedzieć na tych leżakach? Ludzie włazimy do baseny, ale już!
- Proszę, proszę. Jak pan Henderson rządzi. A le teraz wyjątkowo go popieram. – odezwał się Maslow.
- James i Kendall chwycili swoje dziewczyny i biegli w stronę basenu krzycząc:
- Na bombę!
Całą woda wylądowała na Carlosie i Vic.
- Co my wam zrobiliśmy? – oburzył się Latynos.
- Nic, ale skoro już jesteście mokrzy to chodźcie t do nas. – powiedziała Stella.
- A wy tam nad brzegiem na co czekacie? Specjalne zaproszenie trzeba? – odezwał się Schmidt – Logan dopiero mowę wygłaszałeś, a teraz siedzisz?
- Wiesz, w tak miłym towarzystwie to mogę siedzieć cały dzień. – uśmiechnął się w stronę Cat.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę do basenu. – odezwała się ta, na którą spoglądał Henderson.
- Wiecie, to może ja też. – znów odezwał się Logan.
Na końcu weszłam ja z Meg. Świetne się razem bawiliśmy. Pływaliśmy, chłopaki się podtapiali, a na koniec graliśmy w siatkówkę w wodzie. Razem spędziliśmy miłe popołudnie. 

***************
I jak wam się podoba? Czekam na wasze opinie.
10 komentarzy=kolejny rozdział :-)

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 9

Witam was po dość długiej przerwie. Przez poprawy w szkole nie miałam zbytnio czasu na pisanie, ale teraz to się zmieni :-) Tak więc zapraszam na...



Rozdział 9

*Per. Victorii*
Wszystkie byłyśmy dzisiaj bardzo późno, bo wczoraj strasznie długo siedziałyśmy u chłopaków. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12. Zaraz. Już 12?! Za godzinę mam spotkać z Austinem. Zbiegłam na dół krzycząc:
- Dziewczyny, za godzinę mam randkę z Austinem!
- Musimy cię zrobić na bóstwo. Mamy mało czasu, ale zdążymy. – powiedziała Jen.
- Naprawdę mi pomożenie?
- Jasne. Nie zostawimy cię samej. – odezwała się Meg.
- Dziękuję wam bardzo. Nie wiecie, że ratujecie mi życie.
- Dziękować będziesz później, a teraz bierzemy się do roboty. – zarządziła Cat.
Po szybkich przygotowaniach o godzinie 12:45 byłam gotowa.
- Wyglądasz ślicznie. – pochwaliła mój wygląd Jen.
- Dziękuję, ale to wszystko dzięki wam.
- Nie ma za co. – uśmiechnęła się Cat.
- A teraz leć, bo się spóźnisz. – dodała Meg.
- Jeszcze raz wam dziękuję. A teraz idę. Pa pa.
- Pa. – odpowiedziały mi chórem.
Wsiadłam do samochodu. Po 10 minutach byłam na miejscu. Austin czekał przy stoliku.
- Cześć. – powiedziałam i przywitaliśmy się buziakiem w policzek.
- Cześć. Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję bardzo.
- To na co masz ochotę?
- Może poproszę cappuccino i szarlotkę.
- Ok, to ja zamówię. Przepraszam, możemy panią prosić? – zwrócił się do kelnerki.
- Tak, słucham pana.
- Poproszę 2 razy cappuccino i szarlotkę.
- Oczywiście, zaraz będzie.
- Dziękuję. – gdy odeszła zapytał – Może opowiesz mi coś o sobie?
Zrobiłam o co poprosił, a w międzyczasie kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie. Potem nadeszła jego kolej. Dowiedziałam się, że mieszka w LA od urodzenia jak ja. Póki co mieszka z kumplem w niewielkim domu. Jest jedynakiem. Lubi jazdę na desce i sporty ekstremalne.
Muszę przyznać, że spodobał mi się ten chłopak. Był naprawdę miły, zabawny i bardzo przystojny. Chciałbym, aby coś z tego wyszło.
*Per. Austina*
Bardzo miło mi się gadało z Vic. To naprawdę fajna, bystra i piękna dziewczyna. Nie myślałem, że to powiem, ale cieszę się, że wylałem na nią tego shake’a. Inaczej nie poznałbym takiej osoby jak ona. Siedzieliśmy dość długo w tej kawiarni, a Victoria chciała już pomału się zbierać do domu.
- Może cię odprowadzę? – zaproponowałem.
- Z miłą chęcią.
Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Czas w jej towarzystwie strasznie szybko płynął. W końcu stanęliśmy przed jej domem.
- Dziękuję za ten miło spędzony dzień. – powiedziałam – Mam nadzieję, że to kiedyś powtórzymy.
-Ja również mam taką nadzieję. – uśmiechnął się do mnie.
- To ja już sobie pójdę. Cześć. – mówiąc to pocałowałem ją w policzek.
- Cześć.
*Per. Victorii*
Ten dzień jak najbardziej mogę zaliczyć do udanych. Chciałam jeszcze chwilę pomyśleć o tych wspólnie spędzonych chwilach, ale niestety od progu zaatakowały mnie dziewczyny.
- Jak było? – powiedziały równocześnie.
- Bardzo dobrze.
- To znaczy? – dopytywała Meg.
- To znaczy, że spędziliśmy mile czas i mam nadzieję, że znów się spotkamy.
Dziewczyny błagały mnie, abym im powiedziała coś więcej o Austinie. Tak też zrobiłam.
- No to ci się potrafiło. Znaleźć takiego faceta. – powiedziała z aprobatą Cat.
- A ty?
- Co ja?
- Lepiej mów co z tobą i Loganem.
- A co ma być? Nic.
- Ta, jasne.
- To tylko znajomy, jeśli cię to tak interesuje. Może jest fajny, ale wątpię żeby coś z tego wyszło.
- Jak tam sobie chcesz.
Nie chciałam wnikać, ale miałam wrażenie, że coś ich łączy. Na razie nie będę się wtrącać. Co ma być to będzie.
- Dziewczyny, a tak w ogóle jakie mamy plany na jutro? – zapytała Meg.
- Może posiedzimy sobie przy basenie i zaprosimy chłopaków i dziewczyny. W końcu jeszcze u nas nie byli. – zaproponowała Jen.
- W takim razie trzeba ich zaprosić. – powiedziałam.
- To ja się mogę tym zająć. – ponownie odezwała się Jen.
*Per. Jennifer*
Poszłam do chłopaków i zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi James.
- Cześć Jen. Wejdź.
- Nie, ja tylko na chwilę. Chcemy jutro z dziewczynami posiedzieć nad basenem i pomyślałyśmy, że może wpadniecie wszyscy?
- Jasne, z przyjemnością. A o której?
- Ok 12 może być?
- Ok. A tak w ogóle mamy coś ze sobą wziąć, czy coś?
- Wystarczy dobry humor.
- W takim razie będziemy na pewno.
Strasznie polubiłam tych ludzi. Może i są sławni, mają kasę i w sumie wszystko czego sobie zażyczą, ale pomimo to są naprawdę bardzo normalni. Widać, że woda sodowa nie uderzyła im do głowy. A najważniejsze to, że zawsze są sobą i niczego nie udają. A swój zawodowy sukces zawdzięczają swojej ciężkiej pracy. Wiele gwiazd mogłoby śmiało brać z nich przykład.

***************
Według mnie trochę nudny, a wam jak się podoba? 
10 komentarz=kolejny rozdział :-)

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 8

Rozdział 8



*Per. Logana*
Po zakończonym posiłku Jen zaproponowała, żebyśmy w coś zagrali.
- Co powiecie na „prawda czy wyzwanie”? – zapytała.
- Ok. To ja pójdę po butelkę. – powiedział blondyn.
Gdy wrócił zapytał:
- To kto zaczyna?
- Może Jennifer, w końcu to był jej pomysł. – odezwała się Stella.
- Ok. – sama zainteresowana wyraziła zgodę.
*Per. Jennifer*
Kręciłam pierwsza. Wypadło na Jamesa.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Jaka jest rzecz, której najbardziej się boisz?
- Przerażają mnie klauni. – powiedział zawstydzony szatyn.
- Co? – spytał niedowierzając Carlos. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Ale dlaczego klauni? – spytała Stella.
- Kiedy miałem 5 lat oglądałem horror, gdzie występowali klauni. Do dziś to pamiętam i się ich boję.
- No stary, to już rozumiem, czemu ostatnio nie chciałeś iść do cyrku. – dodał Logan z uśmiechem.
- Wystarczy. Teraz ja kręcę.
Wypadło na Stellę.
- Prawd czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- W takim razie idź do kuchni, weź jedno piwo i wypij duszkiem.
- Niech będzie.
Panna Theron zrobiła to, co wskazał James. Po chwili wróciła do wszystkich lekko chwiejącym krokiem.
- I widzisz co narobiłeś? Mógłbyś mi proszę nie rozpijać dziewczyny. – powiedział Kendall oczywiście z lekkim żartem w głosie.
- Sama wybrała. – rzekł Maslow.
- Spoko chłopaki. Teraz ja kręcę. – powiedziała Stella.
Wypadło na Cat.
- Prawda czy wyzwanie.
- Wyzwanie.
- Pocałuj chłopaka siedzącego obok ciebie.
Cat wyglądała na trochę zmieszaną. Obok niej po lewej stronie był Logan, a po prawej James. Po chwili zbliżyła się do Hendersona i pocałowała go w policzek.
- Ej, nie ma tak. – oburzyli się wszyscy.
- Jak to nie? – powiedziała zdziwiona Cat. – Stella nie mówiła, że pocałunek ma być w usta.
- Ale… - zaczęłam mówić.
- Nie ma żadnego „ale”. Gramy dalej.
- Mam do ciebie małe pytanie. – powiedziała Stella kierując się w stronę Cat.
- Jakie?
- Dlaczego akurat wybrałaś naszego szanownego pana Hendersona?
- Ponieważ James jest zajęty i nawet przy takiej grze nie chciałabym narażać się Bridget. Wolę nie ryzykować. A z tego co pamiętam Logan jest wolny.
- Czy ty coś sugerujesz? – zapytałam.
- Tylko tyle, że mam dobrą pamięć i pamiętałam co mówił przy naszym pierwszym spotkaniu.
- Ok. Niech ci będzie. A teraz kręć.
Wypadło na Kendalla.
- Prawda czy wyzwanie.
- Prawda.
- Ile miałeś lat jak przestałeś spać z misiem?
- Z dumą mogę powiedzieć, że 9.
- Serio?
- Tak.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Teraz ty. – powiedziała Cat wręczając butelkę naszemu blondynowi. Gdy zakręcił wypadło na mnie.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
Nie spodziewałam się takiego pytania. Myślałam, że wymyśli coś bardziej „szalonego”.
- Co najbardziej cenisz sobie w ludziach?
- Zdecydowanie szczerość. A jeśli chodzi o związki to też zaufanie. Bez tego nie da się według mnie stworzyć czegoś poważnego.
- Wow, wiesz, że mam podobnie? – odezwał się James, a Bridget się chyba trochę zmieszała.
- Ok, to teraz ja. – powiedziałam.
Wypadło na Maslowa.
- Prawda czy wyzwanie?
- Tym razem poproszę wyzwanie.
- Napisz na twitterze, że uwielbiasz w deszczowe soboty oglądać telenowele miłosne dla kobiet.
- Że co proszę?! – oburzył się chłopak.
- No już. Migiem.
James zalogował się na swojego twittera i napisał:
„Gra w butelkę: uwielbiam w deszczowe soboty oglądać miłosne telenowele dla kobiet. P.S. Jak mogłaś Jen? :-)”
- I co? Było aż tak strasznie? – spytała z uśmiechem.
- Poczekaj, aż będą o tym jutro pisały wszystkie gazety w mieście. I wszystko twoja wina. – powiedział z żartem w głosie.
- Moja? – prawie dusiłam się ze śmiechu.
- A czyja? Mogłaś wymyślić coś innego.
- Mogłam, ale nie wymyśliłam. A teraz nie marudź i kręć.
Wypadło na Carlosa.
- Prawda czy wyzwanie panie Pena?
- Zaryzykujmy: wyzwanie.
- Wyjdź przed dom w samej bieliźnie i powiedz: jestem taki sexy.
- Zmieniam zdanie. Pytanie proszę! PYTANIE!
- Nie ma zmian. No już czekamy.
- Nie daruję ci tego.
Carlos nie miał wyjścia. Zrobił, co kazał szatyn. Gdy wszedł  powrotem do domu powiedział:
- Chcę o tym jak najszybciej zapomnieć.
- Spokojnie. Specjalnie dla ciebie wszystko nagraliśmy. – odezwał się Kendall.
- Ja się zemszczę. Zobaczycie.
- Teraz kręć, a mścił się będziesz na nich później. – odezwała się Cat.
Teraz butelka wskazała na Bridget.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Ja się boję tych waszych wyzwań więc pytanie.
- To w takim razie powiedz nam, ile chłopaków miałaś przed Jamesem. – uśmiechnął się cwano Carlos.
- 3.
Graliśmy tak do późna, aż w końcu zmęczone wróciłyśmy do domu. 

***************
I jak wam się podoba? Myślę, że nie jest aż tak źle. 
Czekam na wasze komentarze. Piszcie co sądzicie. Do nn.

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 7

Przepraszam was, że mnie tyle nie było, ale wiecie jak to jest: koniec roku+poprawy=brak czasu
Więc bez przedłużania zapraszam na rozdział.


Rozdział 7

*Per. Victorii*
- Może dałabyś się zaprosić na kawę?
- Z miłą chęcią.
- A tak w ogóle sorki, że się nie przedstawiłem. Jestem Austin Wilson. – chłopak podał mi rękę.
- Victoria Norman. Miło mi. – też wyciągnęłam w jego kierunku swoją dłoń.
- Mi również.
- To co z tą kawą? – zapytałam.
- Jak chcesz możemy iść już teraz.
- Niestety nie bardzo mi pasuje. Jestem tu z koleżanką, która niezbyt zna miasto, więc sam rozumiesz.
- A kiedy znalazłabyś czas?
- W każdym innym terminie byleby nie dziś? – uśmiechnęłam się.
- A jutro może być?
- Pewnie.
- To może o 13 w tej nowo otwartej kawiarence, tu na rogu?
- Jasne.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym wymieniliśmy się swoimi numerami telefonów. Cat już w  Co? Jakmiędzyczasie wróciła.
- Co ci się stało? – zapytała na mój widok.
No tak, przecież mam na bluzce plamę z czekoladowego shake’a.
- To nic takiego. Mały wypadek.
- Związany z tamtym przystojniakiem, z którym rozmawiałaś? – szturchnęła mnie.
- Możliwe. – uśmiechnęłam się.
- Ok. Później cię o wszystko wypytam, ale teraz może lepiej będzie jak pójdziesz się przebrać.
- Dobry pomysł.
Jak powiedziała Cat, tak zrobiłam. Po skończonych zakupach wróciłyśmy do domu.
- No co tak długo? – Megan zapytała nas przy wejściu.
- Tak długo, bo ktoś miał mały wypadek.
- Co? Jaki wypadek? – przestraszyła się Jen.
- Spokojnie, nikomu nic się nie stało. Po prostu wpadłam na jakiegoś gościa, który wylał mi shake’a na bluzkę. Teraz jest ona niezdatna do użytku. Ale jak to się mówi: szczęście w nieszczęściu.
- Co masz na myśli? – Megan wyraźnie zainteresowała moja opowieść.
- Ten gość ma na imię Austin i jest mega przystojny. Dał mi swój numer i zaprosił mnie jutro na kawę.
- No co ty? Nie gadaj. – Cat cieszyła się moim szczęściem.
- Też się cieszę i już nie mogę się doczekać.
- Mam dla was ważną informację. – ogłosiła Jennifer.
- Jaką?
- Carlos tu dzisiaj był i zaprosił nas do n ich na ognisko na 19. Więc niedługo trzeba się zbierać bo jest 17.
- Ok. To my lecimy się pomału szykować, bo ja trochę jestem po tych zakupach zmęczona więc mi to zajmie więcej czasu. – powiedziała Cat.
- Ja też. – dopowiedziałam.
- To wy chwilę odpocznijcie i się zbierajcie.
- Ok Meg. Widzimy się później.
*Per. Jennifer*
- My też powinnyśmy się pomału szykować. – skierowałam swoje słowa do Meg.
- Zgadzam się. To ja lecę do siebie.
Kilka minut przed 19 wszystkie pojawiłyśmy się w salonie. Byłyśmy zwyczajnie ubrane. Gotowe poszłyśmy do naszych sąsiadów. Drzwi otworzył nam Logan.
- Witam piękne panie. Zapraszam w nasze skromne progi. – chłopak gestem zaprosił nas do środka.
- O cześć dziewczyny. Fajnie, że już jesteście. Chodźcie do ogrodu. – powiedział James.
- Cześć. – powiedziałam gdy już byłyśmy wśród innych. Przywitaliśmy się wszyscy i zaczęliśmy smażyć wcześniej przygotowane kiełbaski.
- Dzięki wielkie, za zaproszenie. – zaczęła mówić Cat – Jesteśmy tu nowe i nie znamy nikogo oprócz was.
- Cała przyjemność po naszej stronie. – uśmiechnął się Kendall.
- A może byście powiedziały nam coś o sobie? – zaproponował Carlos.
- W sumie, czemu nie? – odpowiedziałam i zaczęłyśmy mówić o sobie. Potem przyszła kolej na chłopaków oraz ich dziewczyny.
- Idę po musztardę do tych kiełbasek. Może któraś z naszych prześlicznych sąsiadek chciałaby mi pomóc? – zagadał Logan.
- Stary jestem pewien, że sam sobie poradzisz z jedną musztardą. – powiedział James.
- Nigdy nic nie wiadomo.
- A wiesz co, ja ci pomogę. – odezwała się ku naszemu zdziwieniu Cat.
- A widzisz? I co ty na to James?
- Dobra, ja już się nie odzywam.
*Per. Logana*
Weszliśmy do kuchni, a ja zapomniałem po co tu przyszedłem.
- I co z tą musztardą? –odezwała się Cat.
No jasne, musztarda. Ale ze mnie gapa.
- Co? A tak, już szukam.
Przeszukiwałem całą kuchnię i nie mogę niczego znaleźć.
- Może sprawdzisz w lodówce?
- A wiesz, że to całkiem dobry pomysł. – uśmiechnęła się.
- Jest i musztarda i ketchup. To co pani sobie życzy?
- Myślę, że to i to.
- Jak sobie życzysz. – znowu uśmiechnąłem się do tej dziewczyny. Przyznam, że ciągnęło mnie do niej, ale miałem już kilka dziewczyn i nie wiem czy coś z tego by wyszło.
- To co, wracamy do nich, czy będziemy tu stać i pilnować tej lodówki? – zapytała Cat.
- Ja mogę tu zostać jeśli ty zostaniesz tu ze mną. – zauważyłem, że dziewczyna się troszkę zaczerwieniła.
- No to chyba jednak sam tu popilnujesz tej lodówki, bo ja jestem głodna.
- Nie puszczę cię samej. Skoro ty idziesz to ja też.
- Tylko nie zapomnij musztardy i ketchupu. – śmiałą się ze mnie.
- Dobra, dobra. Nie zapomnę.
Wróciliśmy do ogrodu, gdzie wszyscy sobie miło rozmawiali.
- Gdzie was na tyle wcięło? – spytał jak zwykle dociekliwy James.
- Pan Henderson zapomniał, że ketchup i musztardę trzyma się w lodówce, więc chwile mu to zajęło, zanim sobie przypomniał.  – wyjaśniła Cat.
Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Śmiejcie się dalej, będziecie jeść te kiełbaski bez niczego.
- Dobra stary, nie złość się. – blondyn ratował sytuację.
Po zakończonym posiłku Jen zaproponowała, abyśmy w coś zagrali.


**************
Mam nadzieję, że wam się podoba. Czekam na wasze komentarze :-)