niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 17

Z racji tego, że 17 lat temu w piątek 24 stycznia 1997 roku przyszła na świat pewna mała istotka, która do dziś jest rozkoszna i słodka, lecz również trochę stuknięta i dziwna XD wstawi wam ona dzisiaj notkę abyście się nie nudzili tylko czytali, bo czytanie to ważna rzecz ;)



*Per. Megan*
Otworzyłam drzwi do ich domu i poszłam na górę. Miałam jakieś dziwne przeczucia, ale miejmy  nadzieję, że są omylne. Zapukałam do drzwi pokoju Jamesa. Odpowiedziała mi głucha cisza.
- James, to ja Megan. Proszę otwórz drzwi.
I znowu ta cisza.
- James wiem, że mnie słyszysz. Otwórz te drzwi. Gdy kolejny raz nie odpowiadał zaczęłam się martwić. A co jeśli coś sobie zrobił? Nie darowałabym sobie tego nigdy.
- Dla twojej wiadomości Maslow, nie odejdę stąd dopóki nie otworzysz mi tych pieprzonych drzwi!
Byłam na prawdę zdenerwowana, ale skoro chciałam z nim rozmawiać musiałam się uspokoić. Usiadłam więc pod tymi drzwiami i czekałam. Jak się okazało nie na marne, bo po krótkiej chwili usłyszałam zgrzyt zamka i słowa Maslowa:
- Wejdź.
Wstałam i weszłam do pokoju. Chłopak stał plecami do mnie i patrzył się w okno.
- Nie chcę być niemiły, ale po co przyszłaś?
- Pogadać.
- Pogadać? Nie, dzięki. Nie mam ochoty.
- Na pewno?
- Na pewno. - odpowiedział, lecz czułam w jego głosie, że jednak ma inne zdanie.
- Zapytam jeszcze raz: na pewno.
Nastała cisza, a potem ledwo słyszalne słowo: nie. James usiadł na łóżku ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Ja... Ja sobie z tym nie radzę. - powiedział a ja usiadłam obok niego.
- James, nie chcę nalegać, ale jak się wygadasz może będzie ci lżej? - zasugerowałam.
- Może masz rację. Ale wiesz... Ciężko mi o tym mówić.
- Spokojnie. Weź głęboki oddech i mów to co ci leży na duszy.
- Tak bardzo mi na niej zależało. Kochałem ją. Tak prawdziwie, całym sobą. Wszystko bym dla niej zrobił. Byliśmy razem tacy szczęśliwi.
- Długo byliście razem?
- Prawie półtora roku. Chciałem się jej nawet w pewnym momencie oświadczyć ale stwierdziłem, że jeszcze jesteśmy za młodzi.
On chciał się jej oświadczyć...
- Te wszystkie wspólnie spędzone chwile, ta radość, którą mi dawała. To było niesamowite.Przy niej czułem się najszczęśliwszym facetem na świecie. A teraz w jednej chwili wszystko się spieprzyło. Odeszła zostawiając świstek papieru, w którym napisała, że mnie nie kochała. Rozumiesz? Chciała tylko kasy. Przez ten cały czas mnie okłamywała. Napisała, że odchodzi z innym.
Wiedziałam, że ciężko mu o tym mówić, ale pomimo to nie przerywałam mu.
- Jeszcze jakby tego było mało drwiła ze mnie w tym liście i się zemnie wyśmiewała. Nie masz nawet pojęcia jak to cholernie zabolało. A teraz nawet nie chce mi się już żyć. Nie mam dla kogo. Ona odeszła.
- James przestań gadać głupoty. Jasne, że masz dla kogo żyć. Rodzina, przyjaciele, fani. Oni cię kochają zawsze i bezgranicznie. Dla nich jesteś bardzo ważny. Rozumiem, że ci teraz ciężko, ale nie możesz się poddać. Przyznaj się: ile siedzisz tu zamknięty?
- Odkąd przeczytałem ten list od... niej.
- Nie możesz tak dalej żyć. Bridget nie jest jedyną dziewczyną na świecie. Wiem, że spędziliście ze sobą mnóstwo pięknych chwil, ale czy po tym co ci zrobiła warto się aż tak przejmować? Warto zaprzątać sobie myśli osobą, która cię nie szanowała. Dla której byłej tylko kimś od kogo mogła wyciągnąć kasę? Która udawała uczucie do ciebie?
- Chyba... nie.
- Nie "chyba" James, tylko na pewno. Jestem pewna, że nie zapomnisz o niej z dnia na dzień, ale musisz być silny i dalej iść przez życie. Nie daj jej tej satysfakcji. Bądź szczęśliwy. Bądź sobą.
- Dziękuję Megan.
Chłopak mnie przytulił i chyba lekko się uśmiechnął.
- Znajdziesz jeszcze dziewczynę, która będzie cię kochała takim jakim jesteś, dla której bez względu na wszystko będziesz całym światem. Wiem, co mówię.
- Pewnie masz rację. Ale teraz i tak nie chcę się pakować w nic nowego. Muszę zająć się sobą i pracą.
- Wreszcie mówisz sensownie. A teraz marsz do łazienki się odświeżyć, przebrać w jakieś normalne ciuchy i marsz na dół do kuchni.
- Przepraszam bardzo: masz coś do mojej piżamy? - spytał trochę żartobliwie.
Cieszyłam się, że się trochę rozweselił. 
- Jest nawet spoko. Ale zmień ją, dobrze ci radzę.
- No niech ci będzie.
Poszłam do kuchni i zaczęłam myszkować co by tu zrobić Jamesowi do jedzenia. Postanowiłam przyrządzić mu tosty. Proste, szybkie i pożywne.
- Ładnie pachnie - niezauważalnie wszedł do kuchni Maslow.
- Dzięki. A teraz siadaj i zajadaj.
Zjadł wszystko. Było widać, że od pewnego czasu nic nie jadł.
- Megan?
- Tak?
- Dziękuję ci za wszystko. Za wysłuchanie, za rozmowę, za rady, za pyszne tosty i w ogóle za wszystko.
- Nie ma za co. Każdy na moim miejscu zrobił by to samo.
W tym czasie drzwi frontowe się otworzyły i pozostała trójka zespołu wparowała do środka.
- Hej.
- Hej.
- James, wyszedłeś z pokoju? Jak? - nie dowierzał Logan.
- Wiesz: najpierw wstałem , a potem używając nóg znalazłem się w kuchni.
- Bardzo zabawne. Bardzo. - odpowiedział Henderson.
Może i to nie był ten sam James co wcześniej, ale widać, że się bardzo stara.
- Megan, nie wiem co zrobiłaś ale jesteś cudotwórczynią. - pochwalił mnie Los.
- Ty mnie tak nie zachwalaj bo więcej wam nie pomogę. Teraz lecę do domu. A i mam prośbę: wpadnijcie jutro do nas to omówimy urodziny Vic.
- Ok. Przyjdziemy. - odpowiedział dotąd milczący Kendall.
- To ja idę. Pa.
- Pa.

***************
No i jak się podoba? Bo ja jestem zadowolona :)
Jak myślicie: czy James w końcu pozbiera się po Bridget? I jak miną urodziny Vic?

A TERAZ OGŁOSZENIE PARAFIALNE! XD
Zwykle pod notkami było co najmniej 10 komentarzy. Pod ostatnią było 7. Nie powinnam się smucić bo to też sporo, ale mam prośbę jak czytacie, to komentujcie, nawet krótki kom z anonima. To bardzo motywuje i widać, że chcecie czytać kolejne rozdziały. :)
8 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ :D

9 komentarzy:

  1. Rozdział jest super!
    Megan zrobiła kawał dobrej, psychologicznej roboty ;)
    James wrócił do "świata żywych" i mam nadzieję, że wreszcie wszystko wróci do normy! No i mam głośną nadzieję, że się zakocha ale w tej odpowiedniej ;)
    Czekam na nn ;*
    Pozdrawiam. Marcela :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie. Na serio ładnie. Biedny James. Trzeba mu zafundować JAKĄŚ PRZYJACIELSKĄ TERAPIĘ! Porządną. Róbcie mu co rano herbatę, której nie chce, wyciągajcie go na spacery, zmuście do komponowania... Cokolwiek, byleby tylko o niej nie myślał. Rozdział świetny. Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. Maslow, otwórz te zapyziałe, pieprzone drzwi! Patrz, Logan, on umie otwierać drzwi i wychodzić z pokoju....Oni tak szybko dorastają ;___;
    Czekam :***** i zapraszam :) http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;)
    Czekam na next *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku super rozdział...:)
    Niecierpliwie czekam na kolejny :****

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. To było świetne czekam z niecierpliwością nn

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej, jakie to słodkie *-* Uwielbiam takie rozdziały i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń