Rozdział 22
*Per. Jamesa*
- Ale jak?
- Chcesz się przekonać?
- Tak. - odpowiedziałem.
- To chodź.
Dziewczyna chwyciła mnie za rękę i wprowadziła do domu. Zaciągnęła mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć.
- Niby jak ma mi to pomóc? - spytałem bo nie bardzo rozumiałem.
- Po prostu wyluzuj się i żyj chwilą. Nie oglądaj się wstecz, nie myśl o tym co było, ani o tym co będzie, tylko o tym c jest tu i teraz. A teraz to jest impreza, na której masz się śmiać, cieszyć, tańczyć i bawić. Tu nie ma miejsca na dąsy tylko pląsy.
Zaśmiałem się i uświadomiłem, że dziewczyna miała rację. Po chwili oboje szaleliśmy na parkiecie.
***następnego dnia***
*Per. Victorii*
Impreza trwałą do bardzo późna. Towarzystwo rozeszło się chyba gdzieś około 3 lub 4 nad ranem. Ja sama obudziłam się po 13. Jak się okazało tylko ja byłam na nogach. Gdy zobaczyłam bałagan, który narobiliśmy trochę się przestraszyłam. I zastanowiłam się kto i kiedy to posprząta. Przecież to zajmie nam tydzień. O tego wszystkiego głowa bolała mnie jeszcze bardziej niż zaraz po obudzeniu. Sprawdziłam swój telefon. Był tam sms od mojego nowego chłopaka. Wciąż nie wierzyłam, że jesteśmy razem. To się stało tak nagle, tak niespodziewanie. Ale bardzo się z tego powodu cieszyłam. Wiadomość, którą wysłał mi Austin to zwykłe "Dzień dobry :*", ale za to jak cieszy. Odpisałam mu i zabrałam się za robienie śniadania. Po chwili do kuchni wpadła reszta domowniczek.
- Hej wczorajsza solenizantko. - przywitały się ze mną wesoło.
- Hej. - odparłam radośnie.
- A co ty taka szczęśliwa? - spytała mnie Cat.
- Tak po prostu. Wczorajsza impreza po prostu była świetna. Dziękuję wam za to bardzo. Zdecydowanie jedne z najlepszych moich urodzin. - odparłam z uśmiechem.
- Ty, coś ty z rana brałaś czy jak? - zapytała żartobliwie Jen.
- Absolutnie nic. I to jest właśnie najfajniejsze.
W spokoju jadłyśmy sobie śniadanko, aż w końcu Jen się odezwała.
- Dziewczyny, nie chcę wam psuć dnia, ale widziałyście ten bałagan?
- Niestety tak. - odparłam.
- Ale wy wiecie, że to się samo nie sprzątnie, nie? - dodała.
- Ale nawet jak na naszą czwórkę to masa roboty. Same sobie z tym nie poradzimy. - powiedziała Meg.
- Wiecie, ja chyba mam pewien pomysł. - powiedziała tajemniczo Cat.
- Jaki? - spytałyśmy wszystkie z ciekawością.
- W końcu ten bałagan sam się nie zrobił. Prawda?
- Prawda? - odpowiedziałyśmy niepewnie.
- I my same go nie zrobiłyśmy. Prawda?
- Prawda. - tym razem nasza odpowiedź była bardziej zdecydowana.
- A więc pomysł jest taki: trzeba iść do naszych kochanych sąsiadów i zwerbować ich do roboty bo ja sama nie mam zamiaru latać w te i z powrotem z mopem i szczotką.
- Proszę, proszę, Cat się robi groźna. - zażartowałam i zaczęłyśmy się wszystkie śmiać.
- A żebyś wiedziała. Nabałaganili, to niech teraz sprzątają.
- Ale czy to trochę nie przegięcie, żeby kazać im sprzątać nasz dom? - odezwała się Jen.
- Ma rację. Trochę nie wypada. - dodała Meg.
- A poza tym oni pewnie mają ludzi od sprzątania. W końcu to gwiazdy. - kontynuowała Jen.
- O przepraszam cię bardzo. Sami na początku naszej znajomości powiedzieli, że mamy ich traktować jak równych sobie. - Cat nie odpuszczała - I trochę racji macie, kazać im sprzątać nie możemy, ale możemy zrobić tak aby to oni chcieli sami nam pomóc. - powiedziała z błyskiem w oku.
- Ale jak? - spytałam.
- Tego jeszcze nie wiem. Ale na pewno coś się wymyśli. Toooooo..... Która będzie odważna i do nich pójdzie?
Nastał cisza. Cat pomimo, że była pomysłodawczynią nie chciała się podjąć tego zadania.
- Kamień, papier, nożyce? - spytałam.
I tym oto sposobem Megan była zmuszona iść do chłopaków.
*Per. Megan*
Trochę mi było głupio. Mimo, że z dziewczynami wszystko ustaliłam to jakoś m to nie pomagało. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi chłopaków. Otworzył mi James.
- O hej. - uśmiechnął się - Proszę, wejdź.
- Dzięki. - odparłam.
Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmowę.
- No i jak tam u was po imprezie? - spytałam.
- Jakoś żyjemy. Wiesz, jak to faceci po tego typu "przyjęciach".
- No u nas też tak średnio. Mamy ogromny bałagan i nie wiem jak my to we czwórkę ogarniemy. - zrobiłam smutną minę - Chyba z tydzień nam to zajmie.
- Możemy wam pomóc. - zaoferował.
- Naprawdę?
- Jasne. Poza tym będę mógł ci się odwdzięczyć choć odrobinę za twoją pomoc.
Nastała niezręczna cisza.
- Meg?
- Tak?
- Bo ja chcę ci coś powiedzieć...
***************
Jak wam się podoba? Bo według mnie jest taki średni. Ale obiecuję, że następna notka będzie ciekawsza.
Jak sądzicie: Co James chce powiedzieć Megan?
8 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ :D
Rozdzial swietny :) tylko nie wiem co James chce powiedziec Meg. Moglabym powiedziec ze chce moze wyznac jej milosc ale czy to nie byloby za proste ? :) w koncu jeszcze tak niedawno ta watiatka uciekla od niego z jego kasą to... no nie wiem. Dowiem sie wkrotce :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Chyba się domyślam co chciał powiedzieć ale zachowam to dla siebie
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. Jeśli go przeczyrasz i Ci się spodoba to proszę zostaw komentarz
herestousopowiadania.blogspot.com
Impreza, widzę trwała w najlepsze... Tylko szkoda, że zostało sprzątanie. Ale cóż... takie są konsekwencje dobrej zabawy.
OdpowiedzUsuńNotka świetna le nie wiem czemu chodzi mi pogłowie to że James chce poprosić o chodzenie czy zaprosić na randkę ale mam nadzieje że to jedno z tych dwóch wariantów 😆
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdziała ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next *_*
No chłopcy, uwijać te swoje gwiazdorskie tyłki i brać się za miotły! :D
OdpowiedzUsuńCiekawe co Ty tam knujesz z tym Jamesem i Meg..
Czekam na kolejny ;)
Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkiej Nocy :) Zapraszam http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/ Ciri
OdpowiedzUsuńNominuje Cie do LBA, więcej u mnie ;3
OdpowiedzUsuńhttp://say-you-re-gonna-love-me.blogspot.com/