Rozdział 14
*Per. Cat*
Obudziły mnie rano promienie słońca wpadające przez okno. Przypominał mi się w tym czasie mój wczorajszy wieczór z Loganem. Było tak miło, tak niesamowicie, tak zabawnie, tak... Brak mi słów po prostu. On jest super facetem. Szczerze to mam nadzieję, że na kolejne spotkanie ale o zależy od Logana. Z uśmiechem na ustach wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć, a przede wszystkim ubrać. Było mi trochę chłodno, pomimo że dziś był dość ciepły dzień. Zeszłam na dół na śniadanie, gdzie znajdowała się już reszta.
- Hejka Cat. Kawy? - spytał Jen.
- Cześć dziewczyny. I tak poproszę.
Po tym jak zrobiłam sobie śniadanie oraz dostałam kawę. Dziewczyny usiadły dookoła stołu i wlepiały swoje oczy we mnie.
- Dobra, o co wam chodzi? Patrzycie na mnie z takimi dziwnymi minami, że zaczynam się bać. Jen czy ty mi coś dodałaś do kawy?
- Nie.
- Ok, to w taki razie mogę się dowiedzieć o co wam chodzi? Bo chciałabym w spokoju zjeść śniadanie.
- OPOWIADAJ!!!
A więc o to im chodziło. W sumie nie powinnam się dziwić. Jak wieczorem wróciłam to już wszystkie były w swoich pokojach. Inaczej pewnie przesłuchanie odbyłoby się wieczorem.
- No niech wam będzie. A więc poszliśmy do restauracji i zjedliśmy pyszną kolację, - zdecydowałam ten nieprzyjemny wątek ominąć - a potem udaliśmy się na spacer i w końcu oboje wylądowaliśmy w fontannie.
- Awwwwwww. Jak miło. Ale czekaj. Jak to w fontannie?
- Krótko mówiąc nabijałam się z Logana, a on za karę mnie wrzucił do fontanny. A że moja wredna natura nie chciała ustąpić, pociągnęłam go za sobą.
Nagle w całym domu dało się słyszeć nasze śmiechy, które przerwałam kichnięciem.
- Wiesz, chyba kąpiel w fontannie niezbyt ci służy. - odezwała się Meg. Chyb a masz rację. Pójdę się lepiej położyć.
- Cat poczekaj. Bo mnie dziś nie będzie w domu. Moi rodzice przylatują dziś z Nowego Jorku i obiecałam się z nimi spotkać. - powiedziała Vic.
- Jasne, leć.
- My dwie miałyśmy iść na zakupy, ale samej i chorej cię nie zostawimy.
- Jedźcie dziewczyny. Dam sobie radę.
- Na pewno?
- Jasne. Poleżę, odpocznę, to mi pomoże.
- Ok, ale jak coś to dzwoń.
- Obiecuję.
*Per. Megan*
Bardzo chciałam iść na te zakupy, ale martwiłam się o Cat. Postanowiłam po drodze wpaść do chłopaków i poprosić, żeby któryś z nich później do niej zajrzał. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi James.
- Hej Megan. - uśmiechnął się do mnie.
- Hej James. Mam do was małą prośbę.
- To chodź, zapraszam do środka.
- Nie, dzięki. Jen na mnie czeka więc muszę się uwijać. Jest sprawa do was, A raczej ogromna prośba.
- Zamieniam się w słuch.
- Ja, Jen i Vic wybywamy dziś z domu, a Cat się trochę rozchorowała. Niby powiedziała, że da sobie radę sama, ale...
- Chcesz żeby ktoś z nas później do niej zajrzał i zobaczył czy wszystko ok?
- Byłabym bardzo wdzięczna.
-Nie ma sprawy. Powiem Loganowi. - mrugnął do mnie. Zrozumiałam o co mu chodzi.
- Bardzo dobry pomysł. A teraz serio muszę lecieć. Cześć James.
- Cześć Meg.
*Per. Jamesa*
Gdy zamknąłem drzwi Bridget podeszła do mnie z pytaniem:
- Kto to był?
- Megan. Cat jest chora, a ich nie będzie dziś w domu i prosiła, aby ktoś z nas później do niej wpadł.
- Masz na myśli Logana, prawda?
- Oczywiście, że tak.
- Rozmawiacie o mnie? - pojawił się w salonie sam zainteresowany.
- Tak. Megan była tu przed chwilą i powiedziała, że Cat jest chora oraz, że nie będzie ich dziś w domu. Prosiła, żeby ktoś odwiedził Cat później.
- Z chęcią pójdę. - zaczął się szczerzyć.
- To to ja od razy wiedziałem.
- Dobra, nie wiem jak wy ale ja idę na śniadanie.
- Zaraz przyjdziemy. - Gdy Logan się oddalił powiedziałem do Bridget. - Przesłałem na twoje konto pieniądze na operację twojej mamy. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Ja również James. Ja również.
* Per. Logana*
Poszedłem do domu dziewczyny. Otworzyła mi oczywiście Cat.
- Logan? A co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem w odwiedziny. Mogę wejść?
- Oczywiście.
- Jak się czujesz, bo słyszałem, że nie najlepiej.
- Wiesz, gdybyś mnie nie wrzucił do fontanny byłoby lepiej. - odpowiedziała z uśmiechem i mrugnięciem oka.
- Ok, to zmykaj do łóżka a ja się tobą zajmę.
- Co?
- Słyszałaś, do łóżka. Zaraz ci przyniosę herbatę z cytryną i sokiem malinowym i to tego leki. Na pewno pomoże.
- Nie musisz...
- Ale chcę uparciuchu.
- Nie mam siły się dziś z tobą kłócić więc zgoda. - powiedziała i pomaszerowała do swojego pokoju.
Przygotowałem jej herbatę i coś do jedzenia, żeby nie brała leków na pusty żołądek. Potem przesiedziałem u niej cały dzień do powrotu dziewczyn. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Potem wróciłem do siebie.
***następnego dnia***
Obudził mnie krzyk z salonu. Zbiegłem po schodach, żeby zobaczyć co się stało. Stał tam James z przerażoną miną.
- Co się stało? - spytałem.
- Bridget zniknęła...
***********
Zaczyna się pomału robić dramatycznie. Od następnego rozdziału będzie coraz ciekawiej, obiecuję. Jak myślicie dlaczego Bridget zniknęła? Odpowiedzi w komentarzach :)
10 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ :D