piątek, 24 października 2014

Rozdział 25

Dziękuję Wam, że po tak długiej przerwie nie zapomnieliście o mnie i wciąż chcecie czytać moje opowiadanie. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona taką ilością komentarzy. DZIĘKUJĘ :*
Wkrótce też postaram się dodać rozdział na mojego drugiego bloga. Więcej szczegółów wkrótce :)


Rozdział 25

*Per. Logana*
Otworzyłem drzwi, gdzie Cat słodko sobie spała. Nie miałem serca jej budzić. Przykryłem ją tylko kocem i wyszedłem. Skoro jest chora niech lepiej odpocznie. Sen to najlepsze lekarstwo.

*Per. Cat*
***następnego dnia***
Obudziłam się rano. Czułam się lepiej niż wczoraj, ale wciąż jakieś dziwne uczucie siedziało w środku mnie. Nawet nie wiem jak to opisać. Może jakby coś mnie... dręczyło? Ale co?
Zrezygnowana wstałam z łóżka. Zauważyłam, że byłam przykryta kocem, a ja go nie brałam. Pewnie któraś z dziewczyn była u mnie. Nie chciała, żebym zmarzła to mnie przykryła. To bardzo miłe z jej strony.  Postanowiłam w podzięce zrobić śniadanie. Co prawda nie mam zbytnio jakoś siły, ale dam radę zrobić kawę i do tego parę kanapek.
Gdy już na stole stał talerz pełen kanapek całą trójka moich przyjaciół zeszła na dół.
- Hejka. - odezwałam się pierwsza.
- O cześć. A ty już na nogach? - spytała Vic.
- Myślałyśmy, że śpisz jeszcze. - powiedziała Meg.
- Skoro nie najlepiej się czujesz to powinnaś odpoczywać i regenerować siły. - dodała Jen.
- Dziękuję za troskę, ale już jest lepiej. - uśmiechnęłam się życzliwie.
- I do tego jeszcze zrobiłaś śniadanie. - zdziwiła się Vic - podziwiam cię normalnie.
- Musiałam się odwdzięczyć za koc. A nie wiedziałam, której z was mam dziękować więc zrobiłam kanapki dla całej trójki. - wytłumaczyłam wesoło.
- Ale jaki koc? - spytała Meg sięgając po kawę.
- No bo któraś z was mnie przykryła kocem, żebym w nocy nie zmarzła i się gorzej nie rozchorowała.
- Ale to nie ja. - dodała Meg
- Ani ja. - powiedziała Vic trzymając kanapkę w ręce.
- Ani ja. - odezwała się Jen.
- No to kto w takim razie? - zdziwiłam się nieco - Duch?
- Wiesz, może Logan mieć coś z tym wspólnego - dodała Jen słodząc kawę.
- Ale jak to? Bo chyba niezbyt rozumiem.
- Wczoraj po tym jak poszłaś do pokoju Logan coś dziwnie wyglądał. Siedział z nami jakby zamyślony i nieobecny. Poszedł do ciebie, ale po chwili wrócił i powiedział, że śpisz. - wytłumaczyła mi całą sytuację Vic.
- Chyba jednak komuś innemu będziesz musiała robić kanapki. - zażartowała Jen.
Usiadłam na krześle obok dziewczyn kompletnie skołowana. Najpierw impreza i tańce, potem te uniki, a teraz to. Co to niby ma wszystko znaczyć? Gubię się. Henderson serio zaczyna mnie wkurzać. Jeszcze jedna taka sytuacja i serio mu powiem co o nim myślę.

*Per. Vic*
Po śniadaniu Austin zadzwonił, że chce się ze mną spotkać. Ubrałam się szybko i umalowałam po czym zabierając potrzebne rzeczy skierowałam się do wyjścia.
- Wychodzisz? - krzyknęłam aby reszta domowników aktualnie przebywających w kuchni mogła mnie usłyszeć
- A gdzie?
- I z kim?
- O której wrócisz?
Każda zadała mi "niezbędne pytanie" niczym nadopiekuńczy rodzic.
- Wychodzę z Austinem na miasto i będę po południu. Pa.
Aby nie musieć odpowiadać na inne pytania szybko się ulotniłam z domu.

*Per. Logana*
Siedziałem na kanapie w salonie i oglądałem telewizję, a raczej bezsensownie wgapiałem się w ekran nawet nie wiedząc, co w danym momencie się tam dzieje.
- Stary żyjesz? - Kendall podszedł do mnie i usiadł obok w fotelu?
- Żyję.
- Co się z tobą dzieje? Od jakiegoś czasu zachowujesz się dziwnie.
- Dziwnie? - nie wiedziałem o co mu chodzi.
- No tak. Ciągle jesteś zamyślony, jak się coś do ciebie mówi to tak jak do ściany. Nie poznaję cię ostatnio Logan. Coś się stało? Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie chcę ci zwracać głowy moimi problemami. Jakoś sam dam radę.
- Daj spokój. Od czego masz kumpli? Mów o co chodzi. - nie odpuszczał.
- Od jakiegoś czasu podoba mi się Cta.
- To wiem. Uwierz stary, że nie sposób tego nie zauważyć. - uśmiechnął się.
- Na imprezie urodzinowej Vic chciałem spytać Cat czy zostanie moją dziewczyną.
-  Iiiii? - dopytywał Schmidt - Nie mów, że dała ci kosza.
- Nie. Zadzwonił do mnie telefon i nie zdążyłem jej nic powiedzieć. A teraz nie mam odwagi, żeby do niej zagadać. Głupio mi.
- Ty nie masz odwagi zagadać do dziewczyny? Tobie głupio? No nie żartuj sobie ze mnie. - zaczął się śmiać.
- Wiedziałem, że będziesz się ze mnie nabijać. - chciałem wstać i odejść, ale Schmidt mi nie pozwolił.
- Nie nabijam się tylko zastanawiam się czy to wciąż ty.
- Że co proszę? - nie skumałem o co chodzi.
- Ty nigdy nie miałeś problemów z dogadywaniem się z dziewczyną. Zawsze byłeś śmiały, pewny siebie i niczego się nie bałeś. A teraz trzęsiesz portakmi jak nigdy. Ale ja wiem dlaczego. - zaczął szczerzyć zęby.
- To może mnie oświecisz?
- Zakochałeś się. - stwierdził.
- Gadasz głupoty.
- Zakochałeś się. I nie powiesz mi, że się mylę.
- To nie możliwe.
- Niby czemu? Bo nigdy wcześniej ci się nic takiego nie zdarzyło? Nic takiego nie czułeś wcześniej?
- Ja... Może... Nie wiem.
- Przemyśl to wszystko i pogadaj z Cat, bo dla niej to też na pewno trudna sytuacja...

 
***************
No i jak się podoba? Jak myślicie: co się dalej wydarzy między Loganem i Cat? I jak minie randka Vic? Piszcie w komentarzach :)
10 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ :D


P.S. Zostałam poproszona o wstawienie w tym rozdziale zdjęcia, które znajduje się w tle bloga. Także specjalnie dla Dark_bunny proszę bardzo :)