*Per. Megan*
No i tak jak przypuszczałyśmy z Vic to była nasza prywatna ekipa sprzątająca. Zeszłyśmy na dół gdzie można było usłyszeć piski Carlosa.
- Co się stało? - spytała Jen nieco wystraszona.
- To niby my tak nabałaganiliśmy? - niedowierzał Pena.
- Taaaa. Niestety. I ktoś to musi ogarnąć, a my same rady nie damy. A wiecie przecież, że sąsiedzi sobie pomagają. - dodała inteligentnie Cat, my jak na zawołanie się wszystkie uśmiechnęłyśmy.
*Per. Jennifer*
No ale żeby aż tak nas wykorzystywać? - oburzył się Henderson oczywiście w żartach. - Przecież to nieludzkie. - próbował udawać poważną minę, ale niestety coś średnio mu to wychodziło.
- Oj no weźcie. Przecież jesteśmy nie tylko sąsiadami, ale też przyjaciółmi. - odezwała się Vic - A przyjaciele sobie nawzajem pomagają w potrzebie, prawda?
- Prawda. - odpowiedzieli jednocześnie Meg i James i popatrzyli na siebie porozumiewawczo. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale stwierdziliśmy, że to tylko zwykły przypadek.
- No to jak: sprzątamy, żeby mieć to jak najszybciej z głowy czy dalej gadamy bez wyraźnego sensu? - spytała Cat.
- Sprzątamy! - wszyscy krzyknęliśmy chórem.
*Per. Jennifer*
Te całe porządki poszły nam dość sprawnie muszę przyznać. Oczywiście nie obyło się bez śmiechów i żartów, ale to już tradycja. Najpierw Carlos zaczął tańczyć tango z mopem, Logan z pudełka po pizzy wyciął sobie koronę i udawał, że jest księżniczką, Kendall założył na siebie worek na śmieci twierdząc, że to bardzo gustowna suknia, i nawet James, który w ostatnim czasie nie czuł się najlepiej przez te wszystkie wydarzenia związane z Bridget uśmiechał się coraz częściej i chyba wracał do normalnego życia bo podobnie jak Henderson zaczął tańczyć, tyle że ze szczotką, a nie z mopem. Potem się kłócili, który jest lepszym tancerzem, my musieliśmy wybierać niestety. Ale skończyło się remisem.
*Per. Cat*
Już prawie kończyliśmy. Poszłam na chwilę do kuchni się napić soku. Oparłam się o kuchenny blat i zaczęłam się zastanawiać nad jedną rzeczą, która nie dawała mi spokoju odkąd chłopaki dzisiaj do nas przyszli. A mianowicie to, że podczas całej ich wizyty Logan nie zamienił ze mną ani słowa, nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, ani też nie podchodził zbyt blisko mnie. Nie rozumiałam co to wszystko ma znaczyć. Najpierw spotykaliśmy się ze sobą, tańczyliśmy, nagle chce mi coś powiedzieć, a teraz unika mnie i traktuje jak osobę, której nie zna. Szczerze, to myślałam, że mam u niego jakieś szanse i łudziłam się, że wszystko się jakoś ułoży. Tymczasem on traktuje mnie oschle, z dystansem i równie dobrze w ogóle mogłoby mnie tam nie być. Na pewno dla niego byłoby lepiej.
*Per. Carlosa*
- Skończyliśmy. Nareszcie. Myślałem, że zajmie to nam wieczność. - padłem zmęczony na kanapę.
- No trochę nam to zajęło, ale efekty są. - powiedziałą Jen.
- Ej ludzie a może byśmy coś zjedli? Zgłodniałem od tej pracy. - zaproponował Kendall.
- Popieram. - dodał James.
- To co? Zamawiamy pizze? - spytałem.
- Jak dla mnie ok. - powiedziała Vic.
- Ok. To ja zadzwonię
Gdy przywieźli nasze zamówienie dziewczyny przeraziły się chyba tą ilością jedzenia.
- Przepraszam bardzo, kto to niby wszystko zje? - spytała zdziwiona Meg.
- My. - odpowiedzieli we czwórkę z bananem na twarzy.
- Ale że tyle? - Meg dalej była zszokowana.
- To ty jeszcze nie nie znasz naszych możliwości. - odpowiedział wciąż uśmiechnięty James.
Meg zrezygnowana odpuściła z uśmiechem.
Usiedliśmy wszyscy w salonie i zajadaliśmy pizze rozmawiając przy tym
- Cat coś dziwnie wyglądasz i prawie nic nie zjadłaś. Dobrze się czujesz? - spytała zatroskana Jen.
- Jak znów będziesz chora to Logan z pewnością znów pomoże ci wrócić do zdrowia. - zażartowałem i puściłem jej oczko. Wszyscy się wtedy dziwnie na mnie gapili.
- Wiecie - odparła sama zainteresowana - ja chyba pójdę do swojego pokoju i się położę bo faktycznie nie najlepiej się czuję. Do jutra mi przejdzie na pewno i Logan nie będzie musiał sobie zawracać głowy leczeniem mnie. Cześć wszystkim.
- Pa. - odpowiedzieliśmy.
*Per. Logana*
Po co Carlos gada takie głupoty? Prosił ktoś go o to? Jestem dorosłym człowiekiem i sam świetnie poradzę sobie ze swoim życiem. A potem jeszcze te słowa Cat: "Logan nie będzie musiał zawracać sobie głowy leczeniem mnie." Powiedziała to z taką jakby wrogością w głosie. Ale nie rozumiałem dlaczego. Przecież ja nic takiego nie zrobiłem. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiedząc co o tym myśleć postanowiłem pójść do Cat i porozmawiać z nią oraz zobaczyć jak się czuje. Wszedłem powoli po schodach. Zapukałem, ale nikt się nie odezwał. W końcu otworzyłem drzwi...
***************
8 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ :D